Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.

niedziela, 8 stycznia 2012

Brzydkie slowo na F

Amerykanie mają swoje F-word, na którego dźwięk biegną zatykać dzieciom uszy. Polacy też mają takie słowo, pardon moi, ale muszę je napisać bez cenzury: feminizm. Lub w jeszcze brzydszej wersji: feministka.

Feministka to odrażające słowo po części dlatego, że feministki są brzydkie jak trolle. Każdy anty-feminista potrafi wskazać palcem jedną lub dwie feministki, które spełniają regułę. Na stwierdzenie "dobrze ale zobacz taką Agnieszkę Graff" lub "ale ja też jestem feministką, a wygrałam konkurs na Miss Studentki", wrogowie godnego pogardy zjawiska, jakim jest feminizm, szybko znajdują odpowiedzi, np. odwołując się do starego ludowego kłamstwa, że wyjątek potwierdza regułę.

FEMINISTKA CZYLI BABA JAGA CO POŻERA DZIECI

Jaka jest reguła? Feministka to kobieta, która po prostu nie potrafi związać się z mężczyzną. Po pierwsze dlatego, że któryś ją głęboko skrzywdził, więc wierzy, że wszyscy są chamami. Po drugie dlatego, że żaden jej nie chce, i dlatego, że jest nienormalną suką, i dlatego, że jest brzydka jak noc bezksiężycowa, nie maluje się, nie goli nóg, i co gorsza c*pki. Musi mieć włosy na jeża, okulary z grubymi oprawkami i męską koszulę, a najlepiej, jeśli jest cała w tatuażach i kolczykach. Ponieważ nie chce jej żaden facet, zostaje lesbijką, a że i tak "brakuje jej bolca", to chodzi niezaspokojona i sfrustrowana. Tak wygląda każda feministka. 99% pozostałych kobiet, które określa się tym mianem lub zupełnie nieświadomie ma poglądy identyczne z feministycznymi, feministkami najwyraźniej nie jest.

Pod względem ideologicznym, feminizm jest też potwornie odrażający dla zwykłego polskiego obywatela. Feministki to kobiety pozbawione jakichkolwiek skrupułów moralnych (patrz obrazek po prawej), z powodów już omówionych, a świat o jaki walczą, to miejsce, w którym kobiety decydujące się na rodzinę są wysyłane do psychologa, a mężczyźni hodowani na dawców spermy w specjalnych laboratoriach.

Powyższe kwestie sprawiają, że dzisiaj wstyd być feministką (tutaj cieszą się zwolennicy teorii, że kobiety wywalczyły już wszystko co było warto kilkadziesiąt lat temu i dzisiejszy feminizm to sranie w banie). Feminizm, poza szczególnymi środowiskami, JEST przekleństwem. Przykłady?
  • Wypowiedzi kobiet: "Nie jestem jakąś feministką, ale uważam, że taki sposób myślenia (wypowiedź/żart etc.) obraża kobiety" - przykro mi mała, właśnie stanęłaś w obronie kobiet, co jest dosłowną definicją feminizmu, więc jesteś feministką, świadomie lub nie.
  • Wypowiedzi kobiet i mężczyzn: "Czyżbym wyczuwał feminizm?", "Jesteś jakąś tępą feministką czy co?", "Albo prowokacja, albo jakaś chora feministka" etc. Gdyby w tych wypowiedziach zastąpić słowo "feministka" słowem "ku*wa", a "feminizm" np. "upośledzeniem umysłowym", sens i wydźwięk pozostałby ten sam.
PRAWDZIWE ZNACZENIE

Wiele słów nie ma dzisiaj neutralnego wydźwięku. Np. taki konserwatyzm. Już widzisz podstarzałego mężczyznę z wąsami, sztywnego jakby połknął kij, prawda? Albo demonstracja. To nie jest po prostu grupa ludzi, którzy postanowili poruszyć głośno jakiś problem. To krzykacze, często skrzywieni psychicznie, którzy przyszli zniszczyć miasto. Nasze miasto.

Przykładów jest wiele, ale łączy je jedno: w większości sytuacji nie można ich używać licząc na to, że będą miały oryginalne znaczenie i neutralny wydźwięk. Podobnie jest z "feminizmem" i "równouprawnieniem". W oryginale to po prostu walka o uczynienie sytuacji kobiet akceptowalną oraz walka o równość płci. W znaczeniu popularnym: walka o to, żeby kobietom było lepiej niż mężczyznom.

To nie feminizm powinien się zmienić. Dzisiejsze feministki walczą o to, o co walczyć powinny, tylko nie mają odwagi określać się tym mianem. Osoby, które walczą o dominację kobiet, a nazywają się feministkami, powinny być traktowane przez społeczeństwo jak wielebny ks. Natanek czy równie wielebny ks. Rydzyk - interesujące zjawisko, ale nie jest żadnym reprezentantem grupy społecznej, w której imieniu niby występuje. Kobiety, które nie żywią głębokiego szacunku wobec mężczyzn, moim zdaniem nie powinny nazywać się tym mianem i zaśmiecać nam opinii. Gdybyśmy były Kościołem, już dostałyby ekskomunikę.

Więc kim są tak naprawdę osoby, które powinny identyfikować się z feminizmem? To kobiety oraz mężczyźni - feminiści - którzy uważają, że obecna sytuacja kobiet powinna ulec zmianie. Tutaj wpada wszystko: aspekty prawne, społeczne i wszelkie inne. Głupi żart na imieninach wujka może wywołać protest, że wstyd myśleć w tak stereotypowy sposób o kobietach. Dla mnie takie zachowanie już zahacza o feminizm. Ale żeby naprawdę zasłużyć sobie na miano feministy, trzeba mieć świadomość, że polepszenie sytuacji kobiet wymaga czegoś więcej niż postawienie się na imieninach wujka. Trzeba mieć pomysł, potem plan, wreszcie przysłowiowe jaja, żeby go realizować. Oczywiście, również w domu i w pracy, ale też na szerszą skalę.

A tam, gdzie jest feminizm, tam powinna być też walka o prawa mężczyzn czyli maskulinizm. Dzisiejsza sytuacja płci to broń, która kaleczy obie strony: tam gdzie kobiety odsuwa się od pracy i zamyka w kuchni, tam mężczyzn odsuwa się od domu i zamyka w pracy. Sugerując zmiany, jak np. w kwestiach wielu emerytalnego, trzeba bardzo ostrożnie rozpatrywać prawa obu stron w konflikcie, żeby nie przesadzić w żadną stronę. I osoby, które faworyzują kobiety, w ogóle nie powinny się do takiej walki zabierać.

Więc feminizm powinien być walką o polepszenie sytuacji obu płci, nie jedynie kobiet oraz walką o równouprawnienie, nie uprawnienie kobiet, a może nawet bardziej walką o "sprawiedliwe uprawnienie", bo nie zawsze równo znaczy dobrze (i nie mówię wcale o parytetach). Ale żeby było jasne: chodzi właśnie o to, żeby było wreszcie dobrze, nie o pogłębienie różnic. Dla niektórych feminizmem jest podniesienie statusu kobiety przez porównywanie jej do Matki Boskiej. W każdym razie... to nie o takie pojęcie chodzi. Chodzi o polepszenie sytuacji kobiet oraz mężczyzn, na tyle na ile to możliwe w obecnych warunkach.

ZABAWA W OKREŚLENIA

Tylko czy sama nazwa feminizm, tak etymologicznie, trochę nie upraszcza tego, czym dzisiejszy feminizm się zajmuje, czyli walką ze światem krzywdzącym i dla kobiet i dla mężczyzn? Feministka to popularne słowo, to jest jego duży plus, ale męski odpowiednik już brzmi trochę śmiesznie. No i jak już pisałam, słowo nie cieszy się najlepszą renomą. Dziś lepiej wygląda osoba przyznająca się otwarcie do nietolerancji niż do feminizmu, ale to taki szkopuł. Maskulinista, maskulinistka? Jestem feministką i maskulinistką? Dziwaczne. Może coś na kształt ekualista (gender equality) albo egalistarsta? To moje propozycje, bo jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś tytułował się takim mianem, np. w krótkiej notce na swój temat. Jeśli ktoś ma lepsze, bardzo proszę je wygłosić.

Więc póki co, określam się, o zgrozo, jako feministkę, chociaż jestem ładna, preferuję mężczyzn i nie zdecydowałabym się nigdy (nigdy nie mów nigdy?) na aborcję. Określam się jako feministka bo po prostu spełniam definicję, tą prawdziwą. Sama przeżyłam szok jak uświadomiłam sobie, że jestem feministką - łatwiej powiedzieć, że "jest się za równouprawnieniem" niż wsadzić się do jednego worka z brzydką panią X, prawda? Dla osób, które to czytają, mam złą wiadomość: najprawdopodobniej też jesteście feministkami i feministami, jeśli przebrnęliście przez ten artykuł bez zaplucia się na śmierć ze złości.

Ja, Iskierka, jestem [nowe określenie, którego jeszcze nie ma], czyli osobą, która walczy o prawa obu stron, jeśli nie równe, to sprawiedliwe. Nie widzę tutaj powodu do wstydu, tak jak katolik ma prawo powiedzieć "jestem katolikiem" bez podejrzeń o to, że jest ks. Rydzykiem. Jeśli ktoś ma powody do wstydu, to powielacze (bo bynajmniej nie autorzy) tekstów w stylu: "feminizm kończy się tam gdzie...", "feministki do ...", "feministki to kobiety, które są: zakompleksione, ...". To tacy ludzie powinni płonąć ze wstydu. A my powinniśmy im mówić: gadasz jak potłuczony antyfeminista, chyba żona ci dawno nie dała.

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst, ujmuje wszystko co trzeba w nienagannej formie. Co do przecinka się z Tobą zgadzam.
    Odnośnie mundrości ludowej "wyjątek potwierdza regułę", można ją streścić tak: Rafał jest facetem, ale czasami kobietą. I to, że jest czasami kobietą potwierdza, że jest facetem.
    Pozdrawiam i pewnie jeszcze niejedno skomentuję :D W gadułach siła!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyźni nie lubią feministek, bo przez nie świat kobiet nie kręci się wokół mężczyzn. Przez nie, nie mogą kobiety wykupić. Przez nie kobiety mają swoje zdanie i nagle facet nie ma pewnego gruntu pod nogami - który był wyściółany poprzez poniżenie kobiet, wyższość białych mężczyzn polegała na zdehumanizowaniu kobiet i czarnych. Żeby biały mężczyzna mógł być lepszy od innych, wszyscy inni muszą być postawieni w gorszej pozycji.

    OdpowiedzUsuń