Jest taka ładna pieśń religijna, pewnie każdemu dobrze znana:
Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały,
I tarczą Twojej wszechmocnej opieki
Od nieszczęść, które przygnębić ją miały
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie:
Ojczyznę wolną pobłogosław Panie!
Jak widzimy, nasz Bóg bardzo lubi Polskę. Jego Matka jest w końcu naszą Królową, a on sam przez jakiś czas był kandydatem na króla, niestety nie wygrał elekcji. Do niedawna krzyż był wszędzie tam, gdzie było godło. Bo taka sceneria świetnie pasuje do haseł "Bóg, honor, ojczyzna", śpiewania pieśni naraz religijnych i patriotycznych. A na uroczystości patriotyczne Bóg i Maryja są zapraszani nie bez powodu: stanowią pewien rodzaj patronatu imprezy. Bo przecież od wieków strzegą naszą Polskę - właśnie Polskę, a mogliby wybrać sobie inny kraj. Warto ubiegać o takiego patrona.
Ironia jest taka, że mamy konkurencję. Podczas gdy my mamy Maryję Królową Polski i Boga, który chroni naszą ojczyznę, inne narody wcale nie próżnują i wzajemnie konkurują o względy Boga. Przykład?
- Pierwszym władcą, któremu chrześcijański Bóg kibicował podczas walki był Konstantyn Wielki.
- Później, w średniowieczu, były wyprawy krzyżowe przeciwko innowiercom, podczas których chrześcijanie walczący w imię Boga rozgrabili Konstantynopol, o którego wcześniej walczył cesarz Konstantyn.
- Również w średniowieczu Joanna d'Arc otrzymała bożą misję wyzwolenia Francji spod władzy Anglików.
- Kilka wieków później, ci sami Anglicy uczynili hymn narodowy z pieśni "God Save the Queen/the King".
- Za to na początku XX wieku Irlandczycy buntując się przeciwko Anglikom śpiewali "God Save Ireland".
- Boży patronat mają również Stany Zjednoczone, które śpiewają "God Bless America".
- O ile uznajemy, że wymienione kraje były ostatnio po "jasnej stronie mocy", boże wstawiennictwo miała też III Rzesza Niemiecka.
- Jednocześnie prawo do boskiej pomocy roszczą sobie Żydzi, wróg numer jeden poprzedniego państwa, ponieważ są w końcu "narodem wybranym", któremu Bóg od zawsze pomaga zwalczać jego wrogów. Psalmy zresztą bardzo wymownie to opisują.
- Ten sam Bóg słucha modlitw muzułmanów (bo muzułmanie wierzą, że Bóg żydów i chrześcijan to ten sam bóg co ich), obliguje ich do świętej walki i za pewne kibicuje im podczas walk z Izraelem.
Autentycznie mnie zastanawia, co Bóg robi w takiej sytuacji. Komu kibicuje? Za kim jest? Gdyby znalazł się na meczu Wisła-Cracovia i otrzymywał modły od kibiców obu stron, kogo ma wysłuchać? I czy w ogóle wolno nam prosić Boga o stronniczość?
Sytuacja jest prosta, kiedy jedno państwo jest agresorem, a drugie broni ojczyzny. Ale co z rewolucją? Po której stronie są ci "dobrzy"? Takich niejasnych sytuacji w świecie jest znacznie więcej niż tych jednoznacznych. A co więcej, nawet ludzie, którzy mają dobre intencje i życzą dobrze sąsiadom, pozostają w wiecznej konkurencji. Obecna polityka państw zachodu jest "życzliwa" (nie grozimy sobie wojną, uśmiechamy się i wymieniamy uściski), ale dobrobyt jednego państwa wiąże się z ogromną konkurencją, przede wszystkim ekonomiczną, ale też naukową, zbrojną, kulturalną. Wszystko jest ściśle powiązane.
Zresztą, tak samo jak w życiu. Kiedy Bóg wysłuchuje naszych modlitw i zdążyliśmy na pociąg, który przyjechał później, ktoś spóźni się przez to do pracy. Kiedy dla nas przyjedzie na czas, ktoś na niego nie zdąży. Kiedy modlimy się o dobre zdanie egzaminu, modlimy się o to, żebyśmy zostali lepiej ocenieni od innych albo wylosowali lepsze pytania. Jeśli pomodlimy się o lepsze zdanie dla całej klasy i nasze prośby zostaną wysłuchane, nauczycielka zdziwi się serią piątek, uzna, że test był za prosty i przygotuje trudniejszy na następny raz, albo dla następnego rocznika.
Nasz pomyślny zbieg okoliczności, fart czy wysłuchanie modlitw zawsze ma jakieś konsekwencje. O ile modlitwa o zdrowie dziadka wywołuje stosunkowo niewielki efekt motyla, jak można modlić się o całe państwo? Czasem chyba trzeba. Ale kiedy jedno państwo rośnie w potęgę - znajduje ropę, osiaga potęgę militarną czy ekonomiczną - inne mają problem. Państwa, które są przecież czymś więcej niż instytucją, są zbiorem ludzi, takich jak my, którzy muszą jeść, chodzić do szkoły, do pracy, kupować produkty, żyć.
Nie kibicowanie swojemu szczęściu byłoby oczywiście paranoją - mamy prawo dobrze sobie życzyć. To, co krytykuję, to ilość "Boże, chroń Polskę" w tradycji Polaków i Kościoła Katolickiego w stosunku do "Boże, chroń świat". Jeśli modlimy się w Kościele za innowierców, to o nawrócenie, albo szczęście "mimo wszystko" (równoznaczne z: "nie wiemy jak można żyć dobrze bez Boga, ale niech wam będzie, że nie życzymy wam źle"). Jeśli modlimy się za innych, to za Europę, czyli za nas. Albo za chrześcijan prześladowanych na całym świecie, jak gdyby wyznawcy innych religii albo żadnej nie byli ofiarami prześladowań, np. z tytułu narodowości, koloru skóry czy dziwacznych norm etycznych. Nie modlimy się za Sri Lankę ani Koreę Północną, ani za dzieci zmuszane do prostytucji, bo wolimy modlić się na każdej mszy za Polskę - kraj relatywnie bogaty i spokojny - no i za nawrócenie żyjących bez ślubu, i za pomyślność biskupa. Jednym słowem, za własne podwórko. Czy to tak bardzo się różni od modlitwy z Dnia Świra?
Proponuję więc inną modlitwę. Modlitwę chrześcijańskiej miłości. Nie, nie za wrogów. Za ludzi.
Boże, chroń Polskę i Polaków. Chroń Niemców i Rosjan, naszych sąsiadów, wspomagaj dobrobyt Niemiec i spraw, żeby sytuacja ekonomiczna i polityczna na Wschodzie była lepsza. Wspieraj Arabów i Żydów, aby znaleźli rozwiązanie, które nie jest krzywdzące dla nikogo. Nie pozwól nam bardziej skrzywdzić mieszkańców Bliskiego Wschodu ani Afryki swoją polityką. Wygładzaj ścieżki innowiercom, wyznawcom religii świata, umilaj im trudy codzienności. Maryjo, bądź królową całego świata, wstawiaj się za najbiedniejszymi i najbardziej uciemiężonymi niezależnie od ich narodowości. Boże, chroń kobiety na całym świecie, jak również mężczyzn, dzieci i starców wszystkich religii i wyznań, bo są ludźmi tak samo jak my i tak samo jak my potrzebują twojej pomocy, miłości i łaski. Amen.